Autor: staho

  • Mali Bracia o Małej Siostrze

    Mali Bracia o Małej Siostrze

    Wspomnienie o rocznicy śmierci Misi zamieszczono na stronie malybrat.opole.pl.

    Strona zawiera informacje z życia polskich wspólnot opartych na duchowości św. Karola de Foucauld, w tym Małych Braci Jezusa i Małych Sióstr Jezusa.

    (więcej…)
  • homilia ks. Krzysztofa Rodzinki

    homilia ks. Krzysztofa Rodzinki

    Drodzy bracia i siostry! Gromadzimy się przy Ołtarzu Chrystusa, aby podziękować Bogu za dar życia, za dar powołania, za trudną śmierć naszej bliskiej duszy – Misi, małej siostry. To w tej szkole Dobrego Pasterza, jakim przed laty był, obecny tutaj wśród nas czcigodny ksiądz Franciszek, który stworzył klimat odkrywania Pana Boga. To łaska Pana Jezusa, że młodzi ludzie chcąc odkryć sens swojego życia, gromadzili się na modlitwie, na czytaniu Słowa Bożego. Uczestniczyłem w tych spotkaniach, kiedy Aśka od początku odkrywała to Boże Słowo w niej i odkrywała swoje powołanie, które jak zasiane ziarno cicho wzrastało. Te Słowa z Ewangelii „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli nie zostało mu to dane przez Ojca” (J 6, 65) – staje się prawdą. Łaska Boża jest darem, to nie ludzie wybierają sobie jakąś filozofię drogą życia, ale doświadczenie, powtórzę po angielsku – experience, żeby to jeszcze bardziej brzmiało. Doświadczenie, że Bóg jest, powoduje, że ludzie zmieniają swoje życie, że gromadzą się w wieczerniku, że karmią się Słowem Bożym. Bo w tym świecie do kogóż Panie pójdziemy?

    Odbywały się spotkania i na plebanii i w pokoju u księdza Franciszka. A później, kiedy Franciszek odszedł do innej pracy, także w domach prywatnych. Pamiętam takie popołudnie: siedzimy na dywanie, czytamy Słowo Boże, w ciszy je rozważamy, sami spontanicznie, bo tośmy pokochali. I nagle doświadczamy czegoś, czego nie można dokładnie opisać słowami. Jakaś gęstość Ducha w sercach, jakieś dziwne dotknięcie, poczucie bezpieczeństwa, wielkiej Miłości. Oczywiście każdy to indywidualnie odczuwał. Owocem tego była wielka cisza. Było tam jakieś 7 – 8 osób, nikt nawet nie chrząknął. I w pewnym momencie pamiętam ten głos Miśki : „Czujecie to?” Pierwsza, jak ta Maria Magdalena, ogłosiła – Pan, Pan jest, Jezus przyszedł między nas, On nas łączy.

    Myślę, że jest jeszcze wiele słów, które można by wypowiedzieć, może są bardziej prywatne i zostawmy je na spotkanie po Mszy świętej. Nawet zabawne. W każdym razie to doświadczenie Ducha, tutaj nas wszystkich gromadzi. Przecież te twarze (może po latach nie poznaliśmy się) ale to właśnie ten sam Duch, to doświadczenie Bożego powołania nas tu zgromadziło i Panu Bogu za wszystko chcemy dziś podziękować. Amen.

    homilia spontanicznie wygłoszona przez księdza Krzysztofa Rodzinkę podczas mszy świętej w X rocznicę śmierci Misi, 10 maja 2025

  • Homilia bpa Stanisława Stefanka

    Homilia bpa Stanisława Stefanka

    Droga Rodzino, małe siostry, przyjaciele — uczestnicy tego dziękczynienia, które Jezus nam do dyspozycji zostawił w Wieczerniku. Eucharystia — dziękczynienie, i tak prosto i łatwo przebrnąć nam nawet przez niezwykle skomplikowane stany emocjonalne, chociażby takie jakie wywołała zupełnie dla nas zaskakująca śmierć i pożegnanie z Asią. Oczywiście, zanim sięgniemy po dziękczynienie Jezusowe, zanim skorzystamy z Jezusowej uzdrawiającej obecności w naszym sercu, to serce w rozmaity sposób i odczuwa, i boleje, i przypomina Asię. Trzeba by w tę atmosferę przypominania i współuczestniczenia zaprosić osobę nr 1, a jest nią Asia. Taki teraz zwyczaj, że na wszystkich pogrzebach wystawiają portret zmarłej osoby. Ludzie szybko chwytają takie tradycje, one są bliskie. Ale też jest w niej bardzo głęboki znak. Może niekoniecznie wszyscy to tak pojmują, ale kiedy troszkę pomyślą, dochodzą do tego przekonania: chodzi o obecność osoby, a portret tę obecność nam ułatwia. O wiele szybciej i prościej mam możliwość spotykania się z moją Mamą, która zmarła nagle 39 lat temu, aniżeli wtedy, kiedy posługiwałem jako kapłan. Teraz nie mam żadnych przeszkód, w każdej chwili mogę nawiązać z nią kontakt — tak samo z ojcem i najbliższymi. I to jest pierwsza myśl, którą chciałbym na wstępie tej, mam nadzieję, niezbyt długiej medytacji, przekazać: dziękujemy Sercem Jezusowym, Jego Zmartwychwstaniem, przy udziale Asi .

    A święta Ewangelia 16-stej niedzieli, podpowiada nam temat owczarni, owiec, pasterza. To częsty temat w Biblii — pasterz — już w ST, od początku. Teoretycy i znawcy archeologii mówią, że to wzięło się stąd, że to słowo było najpierw głoszone wśród koczujących środowisk pasterskich. Dlatego ten bliski obraz utrwalił się również w księgach biblijnych. Do dzisiaj nie jest to obcy nam obraz, zwłaszcza gdy patrzymy na pewną namaszczoną formułę tytułowania nas nawzajem. Z tym, że muszę przyznać, że kiedy na mnie mówią „pasterz”, to nie mam kłopotów z przyjęciem takiego tytułu, a nawet uważam, że jest on bardzo bliski, a może najbliższy po słowie ojciec. Ale jak już patrzę na takie towarzystwo, zwłaszcza po studiach, i mam powiedzieć, że to są owce, to uważaj, bo się mogą poczuć dotknięci – zwłaszcza jakby ktoś pomyślał, że jak owce, to i barany(śmiech). Bo myśmy w naszym języku rozmaicie kwalifikowali poszczególne, nazwijmy to, grupy podopiecznych pasterzy, ale Pan Jezus nie krępował się mówić o umiłowanym przez Niego ludzie: są jak owce niemające pasterza. No, i zostajemy przy tym obrazie. Ten obraz w Biblii ma różne wymiary — najczęściej jest mowa o rzeszach, o ludzie, który potrzebuje pasterza, który zna głos pasterza, pasterz woła po imieniu, a więc ludzkie relacje… — to najczęściej jest taki obraz skompletowany. Ale zjawiają się trudne „obiekty”, chociażby takie jak najemnik – czyli ktoś, kto przyszedł z bardzo ludzkiego wyrachowania, a nie po to, by się troszczyć o owce, ale zarobić po prostu na chleb i jak było niebezpieczeństwo, to ratował się ucieczką. Natomiast dzisiaj jest mowa o pasterzach, którzy wykorzystują owce i doprowadzają do tego, że się trzoda rozproszyła. Nie zatroszczyli się o nią. I w to miejsce my byśmy weszli z posługą raczej sędziowską: nie pilnujesz, to teraz jesteś wezwany do odpowiedzialności. Ale Jezus, Dobry Pasterz mówi: Ja się zatroszczę, żeby naprawić nieprawość waszych uczynków. Zbiorę z wszystkich krajów — oczywiście, jest to Jeremiasz, okres niewoli babilońskiej, znów trzeba by tu całą sytuację społeczną, polityczną omówić… Otóż Chrystus wchodzi w zaniedbanie tych pasterzy ludzi. I to jest właściwie temat dzisiejszej niedzieli. Skoro rzesze nie mają pasterza, On sam zaczął ich uczyć. Jezus wchodzi w to miejsce, gdzie nam nie dostaje jakiegoś szczególnego gorliwego apostołowania. Można prowadzić pracę duszpasterską, apostolską tak jak się prowadzi regularną pracę pasterską: znam swoje, one mnie znają, idą za mną, prowadzę na pastwiska – wszystko jest uporządkowane. Więc przenoszę na realia polskie: wchodzę na Wały Jasnogórskie, do ołtarza jasnogórskiego, mam iluś tam pielgrzymów, nawet setki tysięcy, oni przyszli, ja głoszę im Ewangelię. A co zrobić z tymi, które nie usłyszą głosu pasterza, które są słabe albo pokaleczone, albo małe, albo chore, albo pobuntowane…? W Ewangelii jest bardzo wyraźnie instrukcja, jak zareagować na tego typu problem — wziąć na ramiona i ponieść. Pobłądziła? Szukać! Zostawić te, które są bezpieczne i dają sobie radę, a tę szukać. Ja nie przypuszczam, żeby któraś z małych sióstr wygłosiła kazanie na Wałach jasnogórskich, do 10, 20, 50-ciu tysięcy; raczej chyba nie było takiego wydarzenia. Ale ile osób tu przyszło, tych indywidualnie potrzebujących, tych, do których taki głos jak się to mówi, nad głowami, nie dotrze. Bo mają jakąś bardzo szczegółową swoją sprawę. To nie musi być nawet wyjaśnianie Ewangelii. Pamiętam, jak Aśka zaczęła jako listonosz i pierwszy problem teologiczny, jaki zgłosiły dzieci w szkole: przyniosła listy do sekretariatu na Golęcinie, to dzieci przyleciały, patrzą i pytają: proszę pani, a siostrze listonosz mówi się dzień dobry czy szczęść Boże?… Bo jak pan listonosz przychodzi, to się mu mówi dzień dobry, a jak się widzi siostrę czy księdza, mówi się szczęść Boże. A tu nagle sytuacja skomplikowana, z której dzieci nie mogły wybrnąć. Dla Aśki była to więc okazja, żeby sobie z nimi pogadać. Ale gdy weszła do kilku panów – bo jeden rentę dostał, a koledzy byli akurat u niego na wódeczce. I zobaczyli dużą torbę listonosza: „Aa, siostro, w tej torbie, to nie na jedną flaszkę tam siostra chyba ma” A tego bractwa to kilku ludzi tam stało, rozmaicie mogła się sytuacja rozwinąć. Ale wtedy mała siostra Asia, która wcale mała nie była, stanęła i mówi: „Panowie, spokojnie, siadać, nie radzę wam ze mną zaczynać”. I tym argumentem teologicznym przekonali się do uczciwości. Tu nie ma kazania. Tu jest osobisty kontakt. Skąd się brało u Asi, takie — bym powiedział — bardzo specyficzne usługiwanie wszystkim, ale ze szczególnym zatroskaniem o tych, którzy kiedyś tam pogubili ścieżki swojego życia…? Ja nie mogę za dużo mówić — po pierwsze dlatego, że do skrzynki z jej osobistymi notatkami nie dotarłem; ale do końca, czyli do ostatniej jej wizyty u mnie w Łomży (w czasie ostatniej jej wizyty w Polsce), korzystała u mnie z Sakramentu Pojednania.

    Po pierwsze, ona naprawdę zakolegowała z Panem Jezusem — i to tak żywo i tak prosto, że ja często mówię: Asia, ja muszę sobie z tobą pogadać, żeby tę moją głowę teologiczno-podręcznikowo-szkolno-dogmatyczną troszkę przewietrzyć. Bo my poprzez naukę mamy takie zatłoczenie: pojęcia takie, a rozróżnienia, a argumenty, a biblijne, a teologiczne, a siakie, a owakie… Jeszcze nie otworzyłem brewiarza, żeby się pomodlić, a już myślę: to psalm mesjański, mamy tu dwie figury mesjańskie, a ciekawe, jak rozumieją te figury (teologowie)… I już się skończyła modlitwa, a ja zdążyłem już jakimś tam młynkiem egzegetycznym ten tekst Dawidowy przemielić. To przeszkadza. I właśnie kontakt z taką duchowością, jaką reprezentowała Aśka — zresztą wszystkie małe siostry mają na ogół trochę pod tym względem szczególny przywilej: za długo studiują, ciągle mają te dyskusje, warsztaty, lektury, i Pismo św na wszystkie strony… Ale są wolne — może dlatego, że tak dużo do tych egzaminów się nie przygotowujecie. A jak się zdaje egzaminy, to trzeba wiedzieć nie tyle, co mówi Pismo św, ale co uczeni o tym Piśmie św mówią. A was tylko interesuje, co Duch św. powiedział. Chociaż uczonymi nie gardzicie i do komentarzy zaglądacie — ale to jest zupełnie inny sposób. Ja nie muszę się wbić w myślenie autora tego komentarza, tylko wbijam się w światło Ducha św. To jest zdecydowanie inna lektura.

    I to, że tak zakolegowała z Panem Jezusem i to tak bardzo zakolegowała, w sposób — nie boję się tego słowa powiedzieć — mistyczny. Mówię to słowo z pewnym zatrzymaniem się, ponieważ przez mistykę rozumiemy jakieś nadzwyczajne objawienia, albo doświadczenia nadzwyczajne. Aśka była niezwykle trzeźwą, prostą osobą, a w kontakcie z Bogiem była mistykiem przez swoją niezwykłą prostotę i konsekwencję. A to bardzo uwalnia człowieka od wszelkich uzależnień, uprzedzeń, jakichś smętków, wpadania w jakieś katastroficzne nastroje. W to miejsce wchodzi przyjaźń z Jezusem Chrystusem. I to jest pierwsza przestrzeń, w której ja osobiście bardzo wiele z Asią przebywam, korzystając z jej duchowości. A przy tym była niezwykle otwarta na człowieka, taka do najprostszego gestu pomocy. Ja się muszę przyznać, że ja często mówię: mam was dosyć, należy mi się chwila spokoju, ja nie muszę tego robić, jestem na emeryturze itd. Po prostu brakuje człowiekowi takiego konkretnego zaangażowania, no, takiego typowego, jak w rodzinie: żadna matka nie powie — przepraszam, ale ja jestem na emeryturze, ty sobie becz… Więc to nastawienie, że człowiek to jest człowiek, i on jest w pewnym sensie moim panem, a nawet nie bardzo w pewnym sensie tylko — ono jest typowe dla sióstr. Siostry idą i jak gdyby wyszukują takich momentów, kiedy ktoś słabnie, ktoś się męczy, nie ma siły…(…). Otóż, taki mały szczególik. Mam pustelnię, maleńka pustelnia, blisko Łomży, 8-10 osób może tam stacjonarnie przebywać(…). Aśka poprosiła mnie, żeby mogła tam rekolekcje odprawić, indywidualne, tygodniowe. Jest tam kaplica, Najświętszy Sakrament, blisko też parafia, by móc iść na Mszę św. Ale obok tej pustelni był sąsiad, pan Janek, świętej pamięci… P. Janek był postrachem wsi — bo po pierwsze miał bardzo dużo zarzutów wobec wszystkich sąsiadów, a po drugie, miał kilka strzelb różnego rodzaju(…). Długo się nie przygotowywał, tylko wychodził. Uzbrojony takim argumentem. Notabene, rozpędził w ten sposób wesele (…); wszystko było dobrze, ale p. Janek przyszedł na tzw „wieczorowego”. I ktoś coś powiedział, co się panu Jankowi nie spodobało. Pan Janek popatrzył, poszedł do domu, przyniósł broń i mówi: „Do pierwszej w nocy, nie ma tu już ani jednego z was!” Nie ma z nim żartów, rozpędził wesele. Więc mówię do Aśki: jest tu taki p. Janek, on jest spokojny, patrzy na ten nasz budynek jakby dozorując. Nie przejmuj się nim. Ja myślałem, że go może gdzieś spotka i będzie może zalękniona. Potem spotykam się z nią w czasie jeszcze tych jej rekolekcji, a ona mówi: „Ojcze, byłam na herbacie u pana Janka. W życiu nie widziałam kogoś, kto mieszka w takim brudzie, w takiej nędzy i jest tak dziwnie uprzedzony do otoczenia”(…) I od tego momentu, ile razy pojawialiśmy się samochodem w pustelni, pan Janek kroczył, kroczył – ja czy byłem w sutannie, czy w garniturze, bez krzyża, w koloratce, całował mnie w rękę; siadaliśmy, rozmawialiśmy… Pan Janek stał się naszym najlepszym sąsiadem. Nigdy nie był agresywny, ale tym razem szukał kontaktu z nami!..

    Ja myślę, że oni się gdzieś tam teraz spotkają… Aśka chyba takich ma wielu, tak mi się wydaje… Czym właśnie przyciągała…? Ktoś powie: młoda, dynamiczna, wysportowana, pięknie grająca na gitarze, pięknie śpiewająca… Miała sporo tych boskich talentów, którymi mogła w społeczeństwie służyć… A że panu Jankowi nie wygłosiła katechezy, tego jestem najzupełniej pewny. Ale on przeżył w kontakcie z nią coś, czego nie dopatrzył się u swoich sąsiadów: jakąś niezwykłą życzliwość wobec drugiego człowieka. I to jest ten pasterz, który bierze na ramiona, który opatruje, który dogląda, i który nie krzyczy, żeby się zebrać w siedmiu szeregach i wtedy pójdziemy na herbatę. Podejdzie do każdego, każdemu poda rękę. Ja muszę powiedzieć, że z Asią w czasie jej choroby, ale też i po jej odejściu mam taki szczególny kontakt i od czasu do czasu podrzucam jej „robotę”… i mówię jej: teraz się mądrzysz…? A ja wciąż na tych emeryckich papierach trochę muszę się tu tułać, no to sobie załatwiaj — tak jak to miałaś w zwyczaju…

    I to chciałem wam, najdroższe siostry, powiedzieć, mówiąc o waszym szczególnym charyzmacie i to chciałem powiedzieć rodzinie, mamie i najbliższym — że ona w dalszym ciągu jest asystentką Dobrego Pasterza, który „ulitował się i zaczął nauczać”…

    Homilia biskupa Stanisława Stefanka w czasie Eucharystii za ms Asię,
    19.07.2015 (Częstochowa). Tekst nieautoryzowany.

  • Asia, świadectwo przyjaźni

    Asia, świadectwo przyjaźni

    Droga Kasiu,

    Poznałam Asię w Instytucie św. Anzelma w Margaret (Margate ?) w październiku 2013. Nasze spotkanie było początkiem przyjaźni. Atmosfera i proces, który dokonywał się w każdej z nas w Instytucie zachęcał do głębokiej podróży wewnątrz siebie, dotknięcia tego wszystkiego co jest naszym życiem. Nasze dzielenia zawsze koncentrowały się na miłości do Jezusa i pragnieniu Jezusa. Żyć z Jezusem było sercem naszej przyjaźni, żyć dla Jezusa, pragnąć tylko Jezusa i wszystko czynić dla Jezusa.

    Asia miała niespotykany dar do niesamowitych spotkań z ludźmi. W każdym człowieku widziała Jezusa. Była głęboko uduchowiona i zawsze pragnęła jeszcze większej intymności z Jezusem, ukochanym Jej serca. Bardzo lubiła być mała siostrą Jezusa, opowiadać o zgromadzeniu i poszczególnych siostrach. Czyniła to z sympatią i ciepłym uczuciem, mówiła : ”Moja siostra…” z szerokim uśmiechem.

    Po czasie spędzonym w Instytucie byłyśmy w kontakcie mailowym lub przez skypa. Kilka dni przed pójściem Asi do szpitala musiałam udać się do moich sióstr w Zambii. Wysyłałam Asi codziennie wiadomości, a każdej nocy rozmawiałyśmy lub modliłyśmy się przez skypa . Powiedziałam że spotkam się z Nią zaraz po powrocie do Wielkiej Brytanii czyli 17 maja. Szybko jednak stało się jasne, że do tego spotkania nie dojdzie. Kilka dni przed śmiercią Asia zapytała czy będę mogła przybyć na Jej pogrzeb. Odpowiedziałam tak, jeśli będę w kraju. Zrozumiała. Ostatni raz rozmawiałyśmy sobotniej nocy 2 maja. Modliłyśmy się cicho, spytała ponownie kiedy wracam do Anglii…

    Pamiętam jak zostałaś regionalną Polski, modliłyśmy się z Asią przez wiele dni za Ciebie. To niebywałe błogosławieństwo, że mogłaś spędzić z Asią ostatnie godziny Jej życia. Jestem pewna, że Twoja obecność przyniosła Jej wiele ulgi i pokoju, trzymanie za rękę, mówienie z czułością i modlitwa z Nią i za Nią. Nawet jeśli Asia była nieprzytomna z pewnością czuła miłość Jezusa, którą z Nią dzieliłaś.

    Jest dla mnie bolesnym fakt, że wciąż jestem w Zambii i nie mogę przyjechać na pogrzeb, być razem z przyjaciółmi Asi, tymi którzy Ją znali i kochali. Chciałabym być z wami, z Asi rodziną, z Tobą Kasiu i innymi małymi siostrami by zaoferować swoje wsparcie, modlitwę, obecność. Będę z wami blisko zjednoczona w modlitwie w dniu pogrzebu.

    Asia żyła z tak wielką pasją, dzieląc się Jezusem ze wszystkimi których spotykała. To przywilej być obdarowanym Jej przyjaźnią. Czuję się bardzo zaszczycona, że zaufała mi dzieląc się tak wieloma doświadczeniami ze swojego życia. Dziękuję Bogu za ten szczególny dar jakim była kochana Asia w moim życiu. I za naszą świętą przyjaźń, której fundamentem jest Jezus.

    Znam Asię zaledwie od 2 lat, ale będę za Nią niewyobrażalnie tęsknić, pokazała mi jak żyć miłością do Jezusa, być wszystkim dla Niego. Wyobrażam sobie jak bardzo tęsknisz za droga Asią, czuję to razem z Tobą. Naszą radością jest że żyje w wieczności, w pokoju i miłości Jej Ukochanego.

    Jednoczę się z wami w jutrzejszym dniu pogrzebu,

    Pozdrawiam w Jezusie,

    Maria, siostra Najświętszych Serc Jezusa i Maryi

  • mała siostra Jezusa Viola

    mała siostra Jezusa Viola

    ASIU!

    mała siostro Jezusa

    serce szeroko otwarte

    pasjonujące Bogiem i drugim człowiekiem

    Nie żałowałaś czasu

    by wyjść naprzeciw

    zapoznać

    rozpoznać

    zagadać

    posłuchać

    zaśmiać się

    rozśmieszyć

    poklepać przyjaźnie po ramieniu

    przytulić jeśli trzeba

    iść w głąb

    dzielić wzajemnie tę głębię

    jak dzieli się radość

    jak dzieli się troskę

    zwrócić uwagę na dobro

    i rozbudzić zachwyt

    Po prostu być

    obecnym

    Obecnością

    Tego który zdobył twoje serce

    Pozwoliłaś się zdobyć

    dlatego Bóg z lekkością zdobywał w tobie innych

    Tak, lekkość i bliskość była twoją mocną stroną

    Tańcem i śpiewem

    zachęcałaś do uwielbienia

    Wolność

    była twoją pasją

    Duch wieje kędy chce

     nikt nie wie skąd przychodzi i dokąd podąża

    Śmiało idźmy do przodu

    Oto czynię wszystkie rzeczy nowe

    Czyż tego nie widzicie

    Już kiełkuje

    Ziarno wpadłszy w ziemię

    obumarło

    by przynieść plon obfity

    Dziękuję Asiu

  • kondolencje

    kondolencje

    do ms Kasi po śmierci ms Joanny

    (więcej…)
  • Tydzień paschalny w Irlandii po odejściu MSJ Asi do Pana

    Tydzień paschalny w Irlandii po odejściu MSJ Asi do Pana

    Wtorek, 5.05 –Wczoraj prosto z lotniska Catherine Helen i Michael przywieźli mnie do szpitala. Asia jeszcze żyła, choć nie była już przytomna. Ale podobno słyszała i czuła. Więc do niej mówiłam, trzymałam za rękę, modliłam się wezwaniami litanii do Serca PJ i Matki Bożej, które pamiętałam. Mogłam być przy niej 3h… Potem w ubraniach spałyśmy u Michaela i Angeli, niedaleko szpitala– by w każdej chwili móc pojechać.

    Dziś o 10h20 Asia odeszła do Pana. Zasnęła, przestała oddychać. Akurat na ten jej ostatni moment na tej ziemi weszłyśmy do sali. Płakałam, nie mogłam powstrzymać łez. Dzwoniłam do Gosi, jej siostry – płakałyśmy obie. Modlimy się potem dziesiątkiem różańca, modlitwą oddania i ofiarowania. Śpiewam przez łzy: „Memu Bogu Królowi…” Pamiętam dobrze ruchy Aśki, jak tańczyła przy tym…:)

    Jedziemy następnie do Bishposcourt. Małe siostry (Francuzka, Belgijka, Japonka i …jeszcze do niedawna Polka), których misją tu jest w szczególny sposób pojednanie i jedność, mieszkają na osiedlu podobnym trochę wyglądem i klimatem do naszego Machnowa – jest to osiedle kiedyś wojskowe, jednopiętrowe bloki, jedne podobny do drugiego, niedaleko są pasy startowe dla samolotów: teraz odbywają się tam rajdy samochodowe. Czeka na nas Claire-Gilen i Maria Fausta, która odbywa tam miesiąc modlitwy po swoim roku odnowy. Zaraz też zjawia się proboszcz McCloskey oraz Kieran (?) z zakładu pogrzebowego. Proboszcz Gerry ze łzami w oczach opowiada o ostatnim spotkaniu z Asią w szpitalu, 5 dni po rozpoczęciu przez nią hospitalizacji. Wnosiła miłość i światło. Była b. świadoma powagi swego stanu. Wiedziała, że umrze. Prosiła, by być pochowaną w Dunsford. Rodzina to wie i akceptuje. „Będą liczne powołania – owoce jej życia i śmierci. Asia codziennie modliła się o powołania z Irlandii”

    Całe popołudnie przychodzą ludzie z kondolencjami – i tak będzie aż do pogrzebu – do późnych godzin wieczornych. Dziś jest adoracja z ludźmi jak w każdy wtorek, jest ok 15 osób. Wychodzą po 22h i wtedy przygotowujemy śpiewy na liturgię pogrzebową.

    Środa, 6.05 – o 7h mam adorację. Czytam rozdział z Reguly o ostatecznym spotkaniu z Panem. Dzielę się z Helene-Renee. Mamy głębszą wymianę przy drzwiach. Jakim pocieszeniem jest nasza wiara, która nam mówi o komunii świętych: „Jedność tych, którzy są jeszcze w drodze z ich braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusa, nie przerywa się w żaden sposób; przeciwnie, wiara Kościoła mówi nam, że ta jednośc jest umocniona przez wymianę dóbr duchowych” (Lumen Gentium, nr 49) Czytam sms-y od sr Marii, Angielki, przyjaciółki Aśki z Marget, gdzie razem były przez 9 miesięcy na kursie formacyjnym w Anglii w 2014r. Przeżywa, że nie może być na pogrzebie, bo jest w Zambii. O 9h piękna jutrznia, z dzieleniem o Asi – i takie jeszcze będą do piątku. O 10h Eucharystia w Ardglass. Po niej z Helen jadę do Downpatrick zamówić wiązanki od nas i od rodziny. Po powrocie w domu jest proboszcz Gerry i jakiś ksiądz protestancki. Jemy kurczaka przygotowanego przez Derdrie, ex-małą siostrę O. Gerry zaczyna pisać kazanie na mszę pogrzebową Asi i będzie kontynuował przez następne dni. To człowiek b. spontaniczny, otwarty, wolny. Dzieli się z nami tym, co by chciał powiedzieć, pyta, słucha naszych uwag. Przyjeżdża następny ksiądz… Po obiedzie Claire zabiera mnie nad morze, 20 min pieszo od naszego domu. Jestem jej wdzięczna. Wieczorem przychodzi anglikański dziekan Henry, potem dwie anglikańskie pary i kilku katolików, naszych znajomych… W którymś momencie znajdujemy się nieplanowanie wszyscy w kaplicy, ok 10 osób – i zaczynamy się spontanicznie modlić razem, dziękując za dar życia Asi – tu to jest niespotykane, anglikanie i katolicy razem na modlitwie!…Ok 22h dzwoni o. Gerry – że szef Asi z Paddy`s Barn chce w niedzielę wydać przyjęcie po pogrzebie. Mówi, że zrobiłby to dla każdego z pracowników. Zamknie pub na ten czas… A więc rezygnujemy z miejsca, które przewidywałyśmy na stypę. W Paddy`s Barn będę nocować z rodziną Asi – Gabriel, szef, nie chce żadnych pieniędzy za to.

    Otrzymałam dużo maili od sióstr – że jest to jak zły sen, trudno uwierzyć…Tak, b. trudno…

    Czwartek, 7.05 – rano adoracja, śniadanie, jutrznia, Euch o 10h w Dunsford. Tam Asia będzie pochowana, na starym cmentarzu przy wejściu do kościoła. Cudem jakimś znajdują tam dla niej miejsce, zaraz przy wejściu do kościoła… Do południa wraz z siostrami z Belfastu układamy modlitwę wiernych. W międzyczasie przychodzą ludzie z jedzeniem i z kondolencjami. Również Elaine z sąsiedztwa: mówi, że zebrali pieniądze na wiązankę dla Asi. Wg sióstr jest to coś niezwykłego, że są w stanie sami się tak zorganizować.

    Na obiedzie jest nas 9 osób. Dzwoni Dorota, Polka z Belfastu, przyjaciółka naszej Iwony. Wiedziała o chorobie Asi z maila Iwony. Ponieważ pracuje w szpitalu, w którym ostatnio leżała Aśka, akurat we wtorek 5.05 po dyżurze nocnym, poszła, by ją odwiedzić. Nie wiedziała, że jest już w tak ciężkim stanie. Pielęgniarka wpuściła ją bez problemu. Było to na godzinę przed śmiercią Aśki. Jedyne, co Dorocie przyszło na myśl, to odmówić na głos ps 23, Pan jest moim Pasterzem. Co ciekawe, o. Gerry poprzedniego dnia, widząc ciężki stan Aśki, powiedział do niej: „Asia, Dobry Pasterz cię woła, nie bój się i wracaj w pokoju do domu!” Następnie Dorota idzie zawiadomić kapelana i dzięki temu ostatnie pół godziny przed śmiercią modli się przy niej siostra z duszpasterstwa szpitalnego… Dorota oferuje swoją pomoc i zgadza się być tłumaczem dla rodziny.

    Zaraz potem przychodzi Thierry z Mustard Seed (to dom spotkań i nazwa grupy AA) montować stelaż na polską flagę nad wejściem do nas. „ Byłem sportowcem, uprawiałem boks w drużynie narodowej, Asia też pływała, była sportowcem w drużynie narodowej. Flaga jest dla nas b. istotna”. Harry i jego żona z Mustard Seed przynoszą oprawione w ramkę zdjęcie Asi – poniesie je mały Tony w procesji darów. Jestem zaskoczona, że wszystkie właściwie inicjatywy pochodzą od ludzi, my nie musimy niczego za bardzo organizować, oni myślą i realizują…! Wieczorem próba śpiewu. Jestem wzruszona pięknem wybranych śpiewów, Asia nie mogłaby sobie wyobrazić ani wymyślić piękniejszej oprawy muzycznej…! W dodatku są to pieśni, które na pewno w grupie modlitewnej śpiewała, znane jej…

    Tej i następnej nocy nocuję w Mustard Seed wraz z Marianną. Dzięki temu poznaję ten wspaniały dom, centrum grupy AA tutaj.

    Piątek, 8.05 – jak zwykle Jutrznia o 9h. Z Catherine Helen przygotowujemy słowo powitania na Eucharystię w niedzielę. Razem też wszystkie rozmawiamy, co jeszcze trzeba przewidzieć i przygotować. Od strony jedzenia czy kuchni – od momentu choroby Asi to ludzie nam gotują. Również o przyjęcie po pogrzebie troszczą się dwie panie, które chciały to robić. Przeglądamy też do południa rzeczy Aśki z Catherine Helen. Po 12h przychodzi pan z zakładu pogrzebowego. Zgadza się zrobić okładkę po polsku na 10 egzemplarzy. Ustalamy też, że na tej okładce będzie zdjęcie Asi w chustce, a na innej bez. Ktoś przynosi na obiad pyszną zupę gulaszową. Wciąż ktoś wchodzi i wychodzi. Ok 15h Thierry przychodzi wieszać flagę. Robię mu kilka zdjęć przy tej czynności. Ciało Aśki przywożą ok 17h. Trochę mam emocji przed tym spotkaniem z nią już w trumnie. Uświadamiam sobie, że to w moim życiu pierwsza tak bliska osoba umarła… Czuję ją b. obecną w tych dniach. Jestem wdzięczna, że Helene i Emiko zakładają jej chustkę, że nie muszę tego robić ja… Miałyśmy mieć godzinę przy Asi same, między nami, ale ludzie przyszli już ok 16h i czekali, więc od początku byliśmy razem. Proboszcz też przyszedł, poprowadził pierwsze modlitwy, różaniec… O. Gerry był zresztą cały czas b. uważny i obecny, często przychodził do nas w tych dniach…Ludzie wchodzą, wychodzą, wielu widzę po raz pierwszy!.. Jest nas ciągle dużo. O 21h nieoczekiwanie w czasie modlitwy przyjeżdża biskup Noel, ordynariusz Belfastu. Po krótkiej modlitwie przy trumnie siada wraz z nami i naszymi sąsiadami i rozmawia, w wielkiej prostocie.. Jest u nas po raz pierwszy. Aśka w lutym mu powiedziała: Ojciec musi do nas przyjechać… Zostaje z nami ponad godzinę. Potem wszystkie się rozchodzimy, zostawiamy Asię w kaplicy – jutrzejszy dzień będzie dłuższy, trzeba być rozsądnym.:)

    Sobota, 9.05. – Rano Eucharystia z o. Peterem w uroczym kościółku, zgubionym wśród zielonych wzgórz. Ks. Peter zapłacił Aśce prawo jazdy. Po powrocie jesteśmy jak codziennie wciągnięte w wir wizyt, z naszego osiedla, Belfastu, a nawet z Dublina (3h autem!) – kilka osób z Fraterni świeckiej Jesus-Caritas. Ok. 15h ks. Adrian Eastwood, kapelan szpitalny, który był już u nas kilka godzin, zapragnął odprawić mszę św przy trumnie Asi. Zrobił to z dużym wyczuciem i współczuciem. Rodzina Asi i ms Agata przyjeżdżają dopiero o 21h30 na lotnisko. Wyjeżdżam po nich z Jackiem. Przeczuwam, ze będzie to dla nich trudny moment, ten pierwszy moment ujrzenia Asi w trumnie…i obawiam się tego.. We fraterni jesteśmy ok 23h. Kaplica pełna sąsiadów, czeka tez proboszcz, o. Gerry. Mama jest dzielna. Gosia też. Aneta po 10 latach poszła do spowiedzi. Staszek nie chce wejść do kaplicy i nie wejdzie do niej, póki jest trumna otwarta – chce Aśkę zapamiętać taka jaka była za życia – i ja go dobrze w tym rozumiem. Odmawiamy dziesiątkę różańca, coś jemy, pijemy… Do Paddy`s Barn, gdzie nocuję razem z rodziną (to pub i hotelik, w którym Asia pracowała) dojeżdżamy ok 23h. Szef Aśki, Gabriel, pan ok 60-stki, jest b.miły. Podobno odwiedzał Aśkę codziennie w szpitalu. Po północy rozmawiam jeszcze ze Staszkiem, który próbuje jakoś to wszystko strawić. Idziemy spać ok 2h.

    Niedziela 10.05 – Dzień wypełniony chwałą Pana i jakąś wewnętrzną radością z bycia zbawionymi. Przed zamknięciem trumny odmawiamy różaniec po polsku i angielsku, przeplatany śpiewami w obu językach. Trumnę wynoszą 4 mężczyźni, między innymi Staszek, szwagier Aśki i ci, którzy ją znali – taki zwyczaj. Samochody jadą w kolumnie za samochodem z trumną, wg ustalonego porządku, najpierw rodzina. Piękna, podniosła Eucharystia; II czytanie, psalm i modlitwa wiernych są po polsku. Chór, do którego należała Aśka, śpiewał naprawdę na poziomie. Kazanie o. Gerrego było pełne Ducha, skupiało się wokół owoców tej nagłej śmierci. Po Komunii św ks Gerry zaprasza nas, małe siostry, do odmówienia modlitwy ofiarowania przy trumnie Asi. To był dla mnie mocny moment. Przed rozesłaniem parę ciepłych słów wygłasza jeszcze przyjaciel wspólnoty i spowiednik Aśki, o. Gerry Reynolds z Belfastu, 80-letni redemptorysta, człowiek wielkiego ducha. Mówi prosto, trochę o swojej więzi z siostrami, o Fraterni kapłańskiej i o Asi, o prostym jej życiu, które wypełnione było obecnością chwały Pana i uobecnianiem Jej wobec ludzi. Na koniec wzruszył się, głos mu się załamał, kiedy mówił: „Myślę, że wyrażę uczucia wielu z was tym, co powiem teraz do Asi: Asia, bardzo cię kochałem!”. Po Eucharystii pojechaliśmy na cmentarz w Dunsford. Na cmentarzu po modlitwach i hymnie do Matki Bożej z Dunsford, który brzmi jak stara angielska ballada, Staszek dziękuje wszystkim, a Gosia (siostra Asi) prosi o opiekę nad grobem. Na koniec śpiewamy „ Niebo to najwspanialsze z miejsc” w obu językach, klaszcząc w ręce. Przyjęcie w Paddy`s Barn trwa do 20h. Posiłek jest przeplatany dzieleniem wspomnień o Asi tych, którzy tego pragną.

    Poniedziałek, 11.05 Przy śniadaniu w Paddy`s Barn, rodzina i ja, rozmawiamy o wyborach w Polsce i że prowadzi Duda. Aneta oznajmia ,że miała rano telefon: ma iść na rozmowę o pracę w czwartek; uważa sama, że to musi być robota Aśki, bo od kilku lat nikt nie odpowiadał na jej CV. Następnie jedziemy na 10h na mszę św w Ardglass i następnie na grób Asi. Wszędzie wozi nas niezmordowanie Jack, najwidoczniej dumny, że został wybrany do oddania tej przysługi rodzinie Asi. Jak większość panów z Mustard Seed, Jack nie ma zębów, ale ma ogromną godność i wrażliwość. Sam stracił żonę 20 lat temu (miała też 50 lat, jak Asia), w 10 tygodni zabrał ją nowotwór.

    Na cmentarzu jest już kilka osób. Jest też brat Thierr`ego, Peter, który w nocy wrócił z Medjugorje i przywiózł stamtąd na grób Aśki pozłacaną figurkę Maryi, którą umieszcza na jej grobie pośród kwiatów. Mamie bardzo się podoba. Thierry spontanicznie intonuje: „ Heaven is a wonderful place” ( Niebo to najwspanialsze z miejsc)- śpiewamy tą starą piosenkę od soboty, Gosia pamięta, że Aśka ją śpiewała w domu. Następnie odmawiamy koronkę do Miłosierdzia Bożego.

    Jedziemy do fraterni. Ciasta, herbata, zupa. Razem z rodziną przeglądamy rzeczy Asi. Staszek idzie sam nad morze. Przyjeżdża Michael z żoną z Belfastu – ten, który b.dużo siostrom pomaga w załatwianiu spraw urzędowych. W nocy przygotował prezentację z pogrzebu Aśki z podkładem muzycznym. Jack zabiera na wycieczkę do Downpatrick Mariannę, Kaśkę, Pavlę i Agatę. Ja z Gosią, Anetą, Pavla i Kaśką idziemy po południu nad morze. Spotykamy Staszka, który jest tam już ze 3h, a również o. Gerre`go, proboszcza, który uprawia jogging! Mówi nam, że jutro rano chce odprawić w Dunsford mszę św za Asię i wszystkich, którzy jej pomogli w tych ostatnich tygodniach życia. Prosi, by przynieść gitarę i śpiewać po polsku. Jest świadomy, że to będzie dzień odjazdu rodziny. Pogoda jest piękna – słońce, ciepło.

    Wracamy. Willy z Rosie przynoszą znicze, które nie wiem, jak zdobyli ( tam nie ma tego zwyczaju palenia zniczy). Wracając wieczorem do Paddy`s Barn zwiedzamy kościółek św Patryka, b. stary i zabytkowy. Do późna w nocy siedzę ze Staszkiem w prywarnej kuchni Gabriela (szefa), którą nam udostępnił. Przychodzi Gosia, i co jakiś czas też Gabriel. Przynosi w którymś momencie parę powiększonych zdjęć Asi z pracy w pubie – dla rodziny… Przynosi tez ciasta, choć dojadamy jeszcze tartę z jabłkami, którą przygotował dla nas w pierwszy dzień.

    Wtorek, 12.05 – msza św w Dunsford rano. Agata ze Staszkiem z pomocą ms Emiko sadzą w ogrodzie krzew białej róży, którą ktoś z przyjaciół przyniósł, na pamiątkę Asi. Zanim opuszczamy fraternię, przyjeżdża o. Gerry proboszcz, by się z nami pomodlić i pożegnać. Ciężko wyjeżdżać…. Szczerze mówiąc zastanawiam się, i jakby dotykam udziału Aśki w moim (naszym) przeżywaniu tego tygodnia. To było jak jedno niekończące się święto (nawet kapłani mieli w czasie liturgii pogrzebowej białe szaty!!!). – we wspaniałej scenerii irlandzkiej przyrody. Tak tez sobie myślę, że tym naszym świętowaniem, tą wiarą w komunię/obcowanie świętych zadajemy kłam nicości i twierdzeniu, że jedyną reakcją na śmierć jest smutek i rozpacz, bo wszystko się kończy. Przeżywam tu coś z tego, czego doświadczyłam w czasie Eucharystii neokatechumenalnej kilka tygodni temu: nie zaprzeczając bólowo istnienia i nazywając po imieniu trud życia i jego problemy, nie zostajemy na tym – następuje po Komunii taniec na cześć Zmartwychwstałego Pana, zwycięzcy śmierci, śpiew uwielbienia. Zło śmierci, ból rozstania, ciężar konfliktów nie mają ostatniego słowa!

    Kiedy słońce ukaże się temu, który do tej pory pozostawał w ciemnościach, to otrzymuje światło dla swoich cielesnych oczu i wyraźnie widzi to, czego przedtem nie dostrzegał. Podobnie i ten, który został uznany godnym daru Ducha Świętego, zostaje oświecony na duszy i wyniesiony ponad to, co ludzkie, widzi to, co dotąd było mu nieznane” (św. Cyryl Jerozolimski, Godz. Czytań, pon VII tyg wielkanocnego)

    Z wdzięcznością, że mogłam tam być, dotknąć, doświadczyć

    Ms Kasia Anna

    (fotografia: Olszyn pod Częstochową)

  • Homilia pogrzebowa ks. Gerarda McCloskey

    Homilia pogrzebowa ks. Gerarda McCloskey

    Świętej Pamięci mała siostra Jezusa Asia.

    Mam świadomość tego, że mówię w imieniu wielu osób dla których wydarzenia ostatnich 6 tygodni były bardzo trudne, to jest od czasu kiedy mała siostra Jezusa Asia zaczęła okazywać oznaki tego, że jest chora.

    Małe siostry z Bishopscourt (włącznie z Asią) uczestniczyły rano 25 marca w Święto Zwiastowania Pańskiego w tym oto kościele we Mszy św., w której świętowaliśmy Złoty Jubileusz małej siostry Claire. Świętowanie potem przeniosło się do Bishopscourt. Następnego dnia Asia poczuła się źle, potem zaczęły się badania, ostatecznie została przyjęta do szpitala, a 16 kwietnia postawiono diagnozę… śmiertelny nowotwór.

    Sama Asia, jak również i my myśleliśmy, że przy pomocy leczenia chemioterapią będzie miała jeszcze kilka miesięcy życia, ale Pan miał inne plany… W ciągu trzech tygodni powołał ją do siebie, w ostatni wtorek dokładnie o 10:15 rano, 5 maja.

    Tak namacalne jest poczucie żałoby i szoku w jej rodzinie, we wspólnocie Małych Sióstr w Bishopscourt i w innych krajach świata, a także we wspólnocie parafialnej Dunsford i Ardglass i przyjaciół z różnych stron. Asia miała tylko 50 lat, jeszcze było tak wiele przed nią…

    Jej mama i siostry powiedziały mi, że nazwisko Asi, a także jej przydomek znaczy po polsku „miś” (ang. Teddy bear). I ona naprawdę była jak taki miś, miała szeroko otwarte ramiona, rozświecała miejsca, do których wchodziła, wypełniała je radością i śmiechem… Jak to możliwe, że jako najmłodszy członek wspólnoty została nam zabrana w tak krótkim czasie, niewystarczającym, aby nawet zdążyć się pożegnać?

    W irlandzkiej tradycji pogrzeb odbywa się trzeciego dnia po śmierci, ale z powodu wielu przyczyn musieliśmy poczekać do dzisiaj. Minęło więcej niż pięć dni od jej śmierci, ale gdy o tym myślę, widzę, że Bóg dał nam te dni, abyśmy zobaczyli owoce Jego łaski… Dał nam ten czas na refleksje, aby zobaczyć jak wiele dobra wypłynęło z odejścia Asi.

    Aby to lepiej zrozumieć, chciałbym podzielić się chociaż niewielką wiedzą jaką mam o małych siostrach, dlaczego zostały one powołane. Jak to się stało? Ich cel jest bardzo prosty: żyć pomiędzy ludźmi. Ich powołaniem jest przyjaźń, w centrum jest Adoracja Pana Jezusa w Eucharystii. W duchowości błogosławionego Karola de Foucauld, Pan daje im łaskę kochania ludzi takimi jakimi są, zaprzyjaźniania się z nimi w ich smutkach i radościach. Nasze dzisiejsze czytania ze Słowa Bożego są tak bardzo odpowiednie i bardzo dobrze podsumowują ich charyzmat czy obdarowanie.

    Święty Piotr w pierwszym czytaniu zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że Boży plan zbawienia nie ogranicza się tylko do Żydów. „Przekonuje się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby, ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz. 10.34-35).

    Święty Jan (1 J 4.7) w drugim czytaniu rozwija to dalej i mówi zwięźle: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga, bo Bóg jest miłością.”

    Male siostry odpowiadają na to wezwanie do niesienia Bożej miłości przez to, że świadomie wybierają, aby żyć na marginesie, pośród ubogich, pośród Anoim co po hebrajsku oznacza Boży mały lud, więc nasze siostry, ponieważ one same są małe, łatwo się utożsamiają z tymi najmniejszymi. Mieszkają one w naszej parafii przez około 20 lat. Ich służba przyjaźni i pojednania, przygarniania i budowania więzi pomiędzy ludźmi z różnych środowisk i wyznań, czynią one to tak pokornie, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wspaniałe i znaczące jest ich dzieło.

    W 12 rozdziale ewangelii Świętego Jana są słowa, że jeśli ziarno nie upadnie na ziemie i nie obumrze, to pozostanie tylko pojedynczym ziarnem, ale jeśli obumrze to przyniesie bogate żniwo. I my widzimy w tych ostatnich dniach jak wielkie żniwo wyniknęło, na wiele sposobów ze śmierci Asi.

    W dniu jej śmierci byliśmy tak bardzo zaszokowani i smutni, ale przypomniały mi się słowa Jezusa, które powiedział do swoich uczniów w noc przed swoja śmiercią będziecie się smucić, ale wasz smutek zamieni się w radość… Jezus mówi tu o radości, która przyniesie Jego zmartwychwstanie. Więc i ja w tych dniach zauważyłem pięknego ducha radości w domu małych sióstr, kiedy ludzie którzy znali Asię i których ona dotykała, gromadzili się pełni wdzięczności za jej miłość dla nich i aby wyrazić swoje współczucie wobec sióstr. Osoby z różnych środowisk, tradycji i wyznań, które nie znały siebie wcześniej, ale poprzez spotkanie w tych dniach w domu sióstr, poprzez czuwanie przy ciele Asi, rozmowy i wspólne modlitwy… tak jakby Asia przedstawiała ich sobie nawzajem, kontynuując dzieło pojednania.

    Żniwo, to kontynuuje się także w inny sposób. Jak mi powiedziała siostra Kasia Anna, przełożona regionalna z Polski, dwa dni po śmierci Asi, pewna młoda kobieta, która zastanawiała się nad wstąpieniem do małych sióstr, napisała do niej: „Wiem teraz na pewno że Pan powołuje mnie, abym została mała siostrą. Chcę do was się przyłączyć najszybciej jak tylko będę mogła”.

    Historia powołania Asi i tego jak wstąpiła do zakonu jest fascynująca. Jako nastolatka miała osiągnięcia w sporcie, jako uprawiająca rzut kulą i jako członek polskiej drużyny narodowej w pływaniu, ale już w tym czasie Pan formował ją i przyciągał do Siebie. Na spotkaniu modlitewnym miała doświadczenie, w którym odczuła, że ma wybrać albo karierę pływaczki, albo życie jedynie dla Jezusa. Wybrała to drugie wstąpiła 23 lata temu do małych sióstr. Ostatnie osiem lat przebywała w Polsce, potem miała przerwę na studia w Stanach Zjednoczonych. Kiedy wracała stamtąd, w drodze z Chicago do Rzymu (aby tam otrzymać następne posłanie) zatrzymała się na kilka godzin w Dublinie, odczuła głębokie „pociągniecie” do naszego kraju i kiedy siostra przełożona zasugerowała, aby tu przyjechała, ona była pewna, że Pan powołuje ją właśnie tutaj.

    Asia uważała, że jej lata w Irlandii, były najszczęśliwsze w jej życiu. Powiedziała do swej siostry Gosi w zeszłym roku: „Wiesz, ja się urodziłam po to, by żyć w Irlandii.” My mieliśmy przywilej, że ją spotkaliśmy i jesteśmy wdzięczni Bogu za łaskę, że mogliśmy doświadczyć radości jaka z niej tryskała.

    Czyż nie widzimy dobra jakie wyniknęło i będzie nadal płynąć jako rezultat jej śmierci? Czyż nie widzimy, że jej śmierć pozwala nam zdać sobie na nowa sprawę z tego, że Pan woła nas abyśmy w prosty sposób odnowili przyjaźń. A ponad wszystko abyśmy nieśli radość. „Miłujcie się wzajemnie, tak jak ja was umiłowałem.. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby wasza radość była pełna.”

    Nasza modlitwa dzisiejszego popołudnia, niech będzie zaniesiona w ten sposób: Asia z całego serca dała siebie Jezusowi jako Jego mała siostra i pozwoliła jemu, aby użył ją w dziele miłości i przyjaźni, i teraz On sprawi, że jej radość jest pełna.

    o Gerry McCloskey — proboszcz

    Eucharystia w kościele św. Mikołaja w Ardglass, 10.05.2015 r.